Drużyna Durima : Uczta powitalna (rozdział 1.)

Nareszcie ląd!  Po kilku długich tygodniach żeglugi drużyna Durima dotarła do Brynn.  Statek dopiero wpłynął do zatoki, ale już było widać w oddali majaczące światełka pochodni i latarni, które próbowały rozświetlić port.

Światło księżyca oświetlało stojącą na skraju wysokiego klifu latarnię morską.  Natomiast na przeciwległym brzegu zatoki, po prawej stronie burty płynącego statku górował ogromny zamek Brynn.  Tuż pod zboczem, na którym został wybudowany, wznosiły się domy mieszkańców tej okolicy.

– Wpływamy do zatoki! – krzyknął do wszystkich kapitan statku. – Przygotujcie się, bo jest tu pełno skał, na które możemy łatwo wpłynąć. Wypatrujcie ich!

Była noc, ale przy świetle pełnego księżyca doskonale widać było wystające z wody skały. Były niczym ostre kły bestii morskiej. Wystawały z nad tafli wody i przerażały. Gdyby wpadli na taką…

Gdy tylko okręt przybył do portu, wyszło z niego sześciu mężczyzn. Nie wyglądali na marynarzy. Po samym ich wyglądzie można by domyślić się, że muszą być wojami.

Część  załogi łodzi zabrała się do rozładunku przywiezionych towarów. Jedni wynosili lniane worki z ziarnem, inni brali się za dębowe beczki.

Siódmy wojownik przekraczał kładkę łączącą pomost z okrętem, gdy kapitan zawołał do niego.

– Wracaj, inaczej się umawialiśmy. Nie zapłaciłeś jeszcze mi wszystkiego. Mam tylko połowę uzgodnionej kwoty.

Durim stojący na kładce , odwrócił się na pięcie i odpowiedział lekko zirytowanemu kapitanowi.

– Pamiętam na co się umawialiśmy. Ja i moja drużyna udajemy się do zamku Brynn. Wezwał nas Olaf Siwy, władca tej mieściny i całej wyspy. Jutro rano przybędzie do ciebie posłaniec z resztą obiecanej zapłaty.

– A jaką ja mam pewność, że zmierzacie właśnie do niego? Obudzę się rano, a posłańca z pieniędzmi nie będzie. Nie ma mowy! – stanowczym głosem powiedział brodaty kapitan statku „Lola”.

– Ja ponad wszystko przekładam swój honor. Jeśli mówię, że pieniądze będą, to znaczy, że będą. Uwierz mi – Durim powiedział to patrząc prosto w jego oczy.

Nie zwracając uwagi na to co brodaty kapitan ma do powiedzenia dołączył do swoich kompanów na pomoście w porcie. Po krótkim czasie cała siódemka zmierzała w kierunku zamku.

***

W pałacu zostali przyjęci z wielkimi honorami, choć nie byli wysoko urodzonymi książętami. Ten kraj szanuje wielkich wojowników i równa ich z wielmożnymi panami. To w końcu kraj ludzi północy, wielkich wojaków, choć przez niektórych uważanych za prostaków i barbarzyńców.

Zaprowadzeni zostali do sali gościnnej. Na środku, której stały ławy i stoły ustawione na kształt odwróconej litery „U”. Po między stołami, na środku, w kamiennej podłodze paliło się podłużne ognisko. Pełniło zapewne dwie funkcje: ogrzewało ogromne pomieszczenie i przy tym bardzo ładnie wyglądało. Dym ulatywał do góry , w kierunku otworów w suficie.

Potężny dach podtrzymywany był przez kamienne i drewniane kolumny. Te drewniane były bardziej przyozdobione. Natomiast na kamiennych filarach wisiały pochodnie rozświetlające wielkie pomieszczenie.

Gdy Durim wszedł do sali gościnnej ze swoimi kompanami, król  już czekał. Wyglądał na zmęczonego, ale przywitał ich z ogromnym uśmiechem. Zaprosił całą kompanię na spóźnioną wieczerzę.

Każdy wiedział gdzie ma zająć swoje miejsce. Na stołach stały tylko talerze i puste kubki. Zaraz po tym, jak wszyscy wygodnie się usadowili na swoich miejscach, do Sali wszedł orszak sług z jadłem i napitkiem. Po pewnej chwili stoły były pełne, aż uginały się od potraw i trunków. A to młode jagnię, a to wieprz opiekany, a to jakieś kurczę z rożna, a o trunkach dużo by można mówić. Było w czym wybierać.

Durim siedział obok Olafa Siwego, na honorowym miejscu. Kufle mięli wypełnione po brzegi gorzałką. Więc wznieśli toast za to, że cało dotarli do Brynn.

– Jak tam minęła podróż? – rzekł król do syna swego przyjaciela.  – Mięliście jakieś kłopoty po drodze?

– Sama wyprawa minęła bez większych problemów. Za to na samym jej początku było ciężko. Nikt nie chciał płynąć w kierunku Brynn. Twierdzili, że to za duże ryzyko. Ale udało się przekonać jednego kapitana za podwójną stawkę – odrzekł Durim i zabrał się do pieczonego kurczęcia.

– No cóż, wojna trwa. Klan Wilczej Łapy walczy już od bardzo dawna z klanem Rudych Kit, ale ostatnio konflikt się zaostrzył – starzec wychylił kolejny kufel alkoholu.

– Wysłałem mojego syna Turana z wojami. Mięli pomóc Wilczej Łapie.

– Dawno temu wyruszyli?

– Ano dawno. Niestety nie ma żadnych wieści  – posmutniał na twarzy władca.

– Królu co cię trapi? Chyba nie posłałeś po nas abyśmy odszukali Turana?

– Mamy teraz w mieście duży problem. Od czasu gdy nasi wojownicy wyruszyli na wojnę, giną nam pasterze i trzoda – wypili kolejny łyk gorzałki. – Na sam przód myślałem, że to wilki. Niedawno moi ludzie na skraju lasu znaleźli zwłoki dwóch myśliwych. Wątpię, żeby dali się zaskoczyć wilkom, bo byli bardzo dobrzy w tym fachu.  Kilka dni po tym zdarzeniu nakazałem mym niezwyciężonym ludziom, aby zajęli się tymi zwierzętami z tego przeklętego lasu – zdenerwował się siwobrody. – Słuch po nich zaginął.  Do tej pory nikt z nich nie wrócił. Jestem pewien, że to nie są zwykłe wilki. Może to coś innego.

– No cóż, zbadam tę sprawę i zabije te bestie. A teraz Panie wypijmy za spotkanie – tak też uczynili.

Królewskie spiżarnie były pełne, a królewscy kucharze mieli pełne ręce roboty, bo gdy tylko zwolniło się miejsce na stole, słudzy przynosili kolejne beczułki z alkoholem i kolejne misy z potrawami. Najwięcej wypito gorzałki, wiadomo to przecież napitek dla prawdziwych mężczyzn. Spragnieni podróżnicy mięli prawo się napić po tak długiej wyprawie.

Inocentowi nie smakował samogon, bo po pierwszym łyku, tak go wykrzywiło, że już potem pił tylko wino i to małymi łyczkami. Stronił od alkoholu więc nie był przyzwyczajony do takich trunków, w przeciwieństwie do jego kamratów. Lubili sobie wypić, nie wylewali za kołnierz. Głowy mięli przyzwyczajone.

Karusz nawet teraz, gdy siedzi przy stole nie zdjął z siebie gigantycznej skóry wilka. Dzięki niej mógł wczuć się w bestie, którą ubił pewnego razu. W pewnym sensie utożsamia się z nią. Wilk musiał być ogromny, skoro ten szaleniec kryje się cały pod jego futrem. Trofeum traktuje jak część ubioru i dba o nie lepiej jak o swoje buty.

– Jestem zaciekawiony po cóż posłał po nas król Olaf Siwy – odezwał się Mogdir do Karusza. – Przecież mają tu wielu zacnych wojowników. Toż to waleczny naród jest.

– Masz tu gorzałki kufel, napij się i nie myśl tyle Mogdirze, bo cię głowa rozboli – roześmiał się „Wilk” i wręczył alkohol towarzyszowi.

Ich rozmowie przysłuchiwał się Brom. Z reguły był małomówny, ale dzięki działającemu alkoholowi w jego krwi odparł do nich – mnie już boli głowa, a nic teraz nie myślę.  W ogóle – i załapał się za obolała głowę.

Mogdir i Karusz, gdy to usłyszeli, śmiali się bez opamiętania. Niby banalne, ale alkohol robił swoje. Brom nie wiedział o co im chodzi i patrzył się na nich z pod łba, bo jak oni mogą się śmiać z jego krzywdy. Czy oni nie wiedzą jak uciążliwy jest taki ból głowy? Barany!

Trzeba wspomnieć, że Brom był typowym osiłkiem, wielkim i zwalistym bydlakiem. Swojej głowy użył więcej razy do niszczenia przeszkód na swojej drodze, niż do rozmyślań filozoficznych. Nie wyglądał na filozofa, stanowczo nie. Więc to co powiedział do Karusza i Mogdira było czystą prawdą choć sam na to nie wpadł. Dlatego to tak bardzo rozśmieszyło jego kolegów.

Naprzeciw przy innym stole, po drugiej stronie paleniska, siedzieli bracia Tarak i Durak, którzy przymuszali Inocenta do picia z nimi. Był on cwany i udawał, że pije razem z nimi, a tak naprawdę maczał tylko usta w trunku. Czasem wykręcał się, że nie może, bo przełyka mięso i żeby wypili jedną kolejkę bez niego.

Po zakończonej uczcie, każdy z członków drużyny Durima dostał własny pokój. Z wyjątkiem braci, którzy są nierozłączni.

Durim po zamknięciu drzwi do komnaty skierował się prosto do łóżka stąpając po miękkim futrze rozłożonym na kamiennej posadzce. Mijał stół i krzesła ustawione pod oknem. Zanim rozłożył się wygodnie w łożu, zrzucił z siebie ubranie i broń na podłodze. Wyczerpany ucztą runął do swego łoża i zasnął.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *